niedziela, 13 października 2013

jeden.

- Jane, zabiliśmy już ośmiu sojuszników.- powiedział Alec kiedy trzymał ręce na jej ramionach
- Nie wiem, może załatwimy z nimi to pokojowo?- zapytała zrezygnowana
- Masz na myśli wyjechanie do Włoch?- zapytał Alex który siedział na kanapie
- Tak.- powiedziała ze złością, nie lubiła Alexa, tak jak ja
- Jane, chcesz tam wrócić?- zapytałam zdezorientowana
- Alec nie mamy innego wyjścia. - siadła w fotelu - Może uda nam się go przekonać. - miała na myśli Ara
- Jane, pół roku temu cieszyłaś się że z tamtąt uciekłaś, a teraz chcesz tam wrócić? - zapytałam opierając się o ścianę
Pokiwała głową, wiedziałam że już to postanowiła.
- Nie chcesz tego przemyśleć?- zapytałam mając nadzieję że zmieni zdanie
- Nie naprawdę muszę spróbować, jeśli nie chcesz jechać ze mną, nie ma problemu.- powiedziała
- Beze mnie nie jedziesz.- powiedziałam
- Ja jadę z wami.- powiedział Alec i spojrzał na Alexa
- Skoro TY ALEC to ja też.- specjalnie podkreślił jego imię
- Załatwione.- szepnęła Jane i spojrzała na mnie - Idę na polowanie, chodź ze mną.
- Okej, tylko się przebiorę.- powiedziałam i migiem znalazłam się w swoim pokoju
Nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilą zrobiłam, mimo tego że mam dobry dar, bałam się Volturich. Wiedziałam jacy są z opowiadań Jane. Dysponują naprawdę dobrymi wampirami lecz Jane i Alec to były ich djamenty. Kocham Jane i nie mam zamiaru wystawiać jej do wiatru. Ona lubi pakować się w kłopoty ale taka już jest.
Pomyślałam że dobrze jechać tam jak najszybciej i mieć to z głowy, chcę o tym powiedzieć Jane.
Wybrałam z garderoby czarne spodnie i granatową tunikę z nadrukiem "so lose". Do tego czarne trampki, wyszłam na zewnątrz.
Przed domem stała już Jane, opierała się o mój samochód.
-W jakie miejsce?- zapytałam
- Stawiałabym na Seattle.- powiedziała przeciągając się
- Okej.- powiedziałam i ruszyłyśmy na północ
Gdyby coś mieszkamy w Port Angeles.
 Jane wie coś o wampirach mieszkających w Forks, nigdy tam się nie wybieraliśmy. Sądziła że prędzej czy później się na nich natkniemy. Znali ją gdy była w Volterze, daję słowo że nie wiedzą do czego doszło.
- Hej, Lily, idziemy?- zapytała
- Jasne, chodź!
Ruszyłyśmy na zachód.
Upolowałam 3 pumy, byłam pełna.
Kiedy wracałyśmy z polowania, rozmawiałyśmy o wszystkim. W końcu padło na "wypad" do Włoch.
- Jane, jesteś pewna że chcesz jechać?- zapytałam i dodałam - Ja oczywiście będę przy tobie, ale..
- Tak, od paru dni o tym myślę, pojedźmy proszę jutro.- przystanęła i spojrzałam mi w oczy
- Jane, dla ciebie wszystko.- przytuliłam ją mocno
- Kocham cię, dziękuję.- szepnęła mi do ucha
Przytulałyśmy się jeszcze jakiś czas, gdy już się oderwałyśmy od siebie, ruszyłyśmy szybko do domu.
Pod domem czekał na nas Alec, Alex i dwóch mężczyzn, oczywiście wampirów.
Patrzyli na Jane ze strachem?
Nie nie, to nie możliwe.
- Jane.- powiedział jeden bardzo wysoki mężczyzna z brązowimy włosami
- Demetrii, Felix.- powiedziała
Odchrząknęłam i spojrzałam na Jane.
- Felix.- wskazała na wysokiego - Demetrii. - wskazała na niższego, lekko blondo włosego
Pokiwałam sama do siebie głową.
- Volturi ?- zapytałam
- Tak.- szepnął Alec
- Aaa....- zaczęłam
- Była u nich przypadkiem Alice Cullen, ona widzi przyszłość, zobaczyła że mamy zamiar zjawić się w Volterze.- powiedział Alec
- Aro jest w niebo wzięty.- dokończył niejaki  Demetrii
- Mamy nadzieję że pobiegniemy już teraz?- zapytał Felix
- Dajcie nam kilka godzin, zapraszam do środka.- powiedział Alex
Ruszyliśmy w stronę domu.
- Czyż byś miał cykora? - zapytałam Alexa, mijając drzwi
Ten na mnie warknął.
Stwierdziłam że pójdę się przebrać i wykąpać. W końcu miałam się zjawić niebawem w Vollterze.
Szczerze mówiąc bałam się tam jechać, ale nie pokazywałam tego. Z wniosku Jane byłabym świetną aktorką.
Czekały mnie najgorsze chwile w moim życiu. Targały mną emocje których nie potrafię opisać.
Czy moi przyjaciele zostaną zatrzymani w miejscu z którego uciekli?
Czy zatrzymają tam także mnie?
Idąc do garderoby przypomniał mi się łańcuszek który miałam ze sobą jako noworodek. Prawdo podobnie zostałam skradziona moim prawdziwym rodzicom, zaraz po urodzeniu. Wtedy miałam go na sobie. Osoba która mnie ukradła zmarła trzy lata po moich narodzinach. Wychowała mnie wampirzyca która mnie zmieniła. Oddała za mnie życie, miała na imię Katrina. Jakiś czas potem poznałam Jane. Od wtedy się od siebie nie odłączamy. Zabrałam go ze sobą, poszłam do garderoby. Wyjęłam z niej granatowe spodnie, granatowo- białą bluzkę z guzikami i skórzaną białą kamizelkę. Do tego granatowo- białe adidas neo.
Wykąpałam się szubko.
Kiedy się już ubierałam, powiesiłam na szyi mój łańcuszek. Weszłam do pokoju, włożyłam do kieszeni jeszcze mój telefon i już byłam gotowa.
Zbiegając szybko po schodach, zobaczyłam siedzących przy stoliku "gości".
Zapewne Alec, Jane i Alex są u siebie.
Podeszłam do nich i usiadłam w fotelu, nie czułam się w ich towarzystwie za dobrze. Próbowałam być rozluźniona. Nie wychodziło mi to zbyt dobrze.
- Jesteś dosyć odważna.- powiedział wysoki brunet
Uśmiechnęłam się do nich, potem spróbowałam coś wybełkotać.
- Czego się nie robi dla... przyjaciół?- zapytałam spięta
- Też jesteśmy.... przyjaciółmi.... Aleca.. mam taka nadzieję.- powiedział z małymi przerwami
Pokiwałam głową.
- Jak masz na imię?- zapytał Dematrii

****
Hej, jest mój pierwszy rozdział :) Podoba się? Mam nadzieję że tak. Zapraszam do czytania, pozdrawiam...
Paa :*









niedziela, 6 października 2013

Prolog

Chęć snu zwiększ się z dnia na dzień, zwłaszcza gdy nie masz tego jedynego przy sobie. 
Ktoś chce cie zabić. 
Twoi przyjaciele są poszukiwani przez rodzinę królewską. 
Przyjaciel zabija ludzi. 
Jesteś potworem. 
Czujesz się jakby ktoś wyrwał z siebie całe szczęście. 
Ufasz tylko przyjaciółce. 
Chcesz umrzeć. 
Jesteś bez serca. 

Takie jest moje życie, dzień w dzień walczysz z swoją psychiką.